Ostatnio przechodzimy prawdziwą liściową rewolucję, a hasło: Liście to nie śmieci spotyka się raz po raz z większym zrozumieniem. Różne działania edukacyjne prowadzone przez organizacje ekologiczne czy samorządowe sprawiają, że liście pali się coraz rzadziej, a coraz częściej docenia się ich wyjątkową rolę w ogrodach czy parkach. Zanim opowiem Wam o tym więcej, zobaczmy, czym są właściwie liście, których jesienny desant daje się obserwować w krajobrazie.

Liść to wyjątkowe organy roślinne, które spełniają różnorakie zadania. Mając w pamięci temat tego wpisu, skupię się tu na liściach właściwych (liście listowia), których funkcje są związane przede wszystkim z fotosyntezą. Upraszczając, można powiedzieć, że celem takiego liścia jest pobieranie energii słonecznej i CO2 oraz odprowadzanie asymilantów.1
Górna część liścia właściwego składa się zwykle z ogonka i blaszki. Dolna natomiast jest ograniczona do nasady liścia. Same liście dzieli się na proste (z pojedynczą blaszką liściową) i złożone (zbudowane z wielu listków osadzonych na wspólnej osi).2

Jesienią, kiedy pracowity dla liści sezon zbliża się ku końcowi, ich intensywna zielona barwa ustępuje złotej. To znak, że rośliny przygotowują się do zimowego odpoczynku. Obserwujemy wówczas proces starzenia się liści związany z zanikiem fotosyntezy. Drzewa wycofują zawarte w liściach składniki rezerwowe do pnia i korzeni – jest to głównie zielony barwni czyli chlorofil, który kolejnej wiosny zasili nowe pokolenie liści. Pozbawione chlorofilu liście mienią się od żółci przez czerwienie po brązy, a to za sprawą karotenów, które pełnią prawdopodobnie funkcje ostrzegawcze przed mszycami i innymi owadami szukającymi schronienia w szczelinach kory.3 Sam proces zrzucania liści wiąże się z wytwarzaniem przez roślinę warstwy izolującej, która odcina ich połączenia z gałęziami, resztę zadania pozostawiając wiatrowi. Zrzucanie liści to nie tylko skuteczny sposób ochrony przed klimatem w naszej szerokości geograficznej, ale także okazja do pozbycia się przez roślinę zbędnych substancji – swoisty proces samooczyszczania.4 Tutaj zaczyna się właśnie drugie życie liści, którego wartość bywa często niedoceniona. Postaram się ją przybliżyć pokrótce w poniższych punktach, zachęcając Was do tego, byście nie pozbywali się ich ze swoich ogrodów.
Funkcje opadłych liści:
1. Użyźniają glebę, tworząc próchnicę. Dzięki bakteriom i grzybom stare liście zostają poddane procesowi swoistego recyklingu, którego efekty mogą zostać spożytkowane przez drzewa w kolejnych sezonach. Zjawisko to wypracowywane przez miliony lat zostaje obecnie brutalnie przerywane przez człowieka, zastępowane przez sztuczne nawożenie. Jeśli nie ma takiej konieczności, zostawmy liście przynależne drzewom.

2. Zimą stanowią naturalne okrycie dla wrażliwych roślin. Zamiast kupować sztuczne materiały do okrywania roślin możemy w tym celu wykorzystać liście. Taka liściasta kołderka sprawdza się bardzo dobrze na rabatach bylinowych w Zielonym Bloku w częste ostatnimi laty bezśnieżne zimy.
3. Idealnie nadają się do ściółkowania bylin i krzewów. Zatrzymują wodę w glebie. Coraz częstsze długotrwałe susze i bezśnieżne zimy narażają rośliny na poważny brak wody. Ściółkowanie w okresie wegetacji oraz poza nim zabezpiecza glebę przed utratą cennej wilgoci na skutek działania słońca czy wiatru. Ogranicza również rozwój chwastów i ze względu na naturalny proces rozkładu liści stopniowo podnosi jakość gleby.
4. Są miejscem bytowania zwierząt. Liście to miejsce bytowania dla wielu owadów, pajęczaków czy dżdżownic, które stanowią z kolei pożywienie dla ptaków. To również dom dla wielu mikroorganizmów glebowych, które uczestniczą w naturalnej przemianie liści w próchnicę. To wreszcie miejsce zimowego snu dla wielu zwierząt, w tym jeży, dlatego warto w ustronnych miejscach ogrodu usypać z liści pryzmy, które pomogą im przetrwać zimę. Liście to zimowe pielesze nie tylko dla tych sympatycznych, kolczastych ssaków, ale dla wielu innych zwierząt. Jako schronienie na zimowe miesiące wybierają je motyle i to zarówno w formie dorosłej jak i larwy czy poczwarki. Tak spędza zimę m.in. latolistek cytrynek. W liściach zimują również biedronki – nasi najwięksi sprzymierzeńcy w walce z mszycami w ogrodzie. Usuwając bezrefleksyjnie liście jesienią, zabijamy śpiące w nich owady i drobne zwierzęta.

Sporo liści zapada się jednak dosłownie pod ziemię – a właściwie zostaje pod nią wciągniętych. Wszędzie można zobaczyć takie małe kopczyki, z których wystają wciągnięte częściowo pod ziemię liście. Tak oto sumiennie pracują mieszkające w glebie dżdżownice. To dzięki nim powstanie wkrótce z opadłych liści cenna próchnica. Ale, żeby mieć takich pracowitych lokatorów u siebie, trzeba pozwolić liściom, by leżały tam, gdzie spadły. Zjedzone przez dżdżownice i innych mieszkańców gleby wrócą do korzeni roślin i drzew w postaci cennych składników – po prostu, nie przeszkadzajmy i w tym!
Jeśli po usypaniu kopców dla zwierząt i po zabezpieczeniu rabat przed mrozem, zostanie Wam jeszcze trochę liści, to dobrym sposobem na ich nadmiar jest oczywiście kompostowanie. Należy jednak pamiętać, by nie używać w tym celu liści orzecha, gdyż zawierają juglon, który hamuje wzrost niektórych gatunków roślin – do kompostu nie wrzucamy także liści porażonych przez choroby.
Z liści możecie uzyskać również ziemię liściową – to taki specjalny kompost, który, choć uboższy od tradycyjnego, ma wyjątkowe właściwości. Można go użyć jako skutecznego spulchniacza gleby. Sprawdza się świetnie przy ściółkowaniu rabat, czy jako składnik ziemi podczas wysiewu nasion. Poniżej prosty przepis na uzyskanie ziemi liściowej.
„Liście najlepiej zbierać kiedy są mokre. Następnie układamy je warstwami ok 20 cm grubości, które przekładamy warstwami ziemi lub kompostu. Tak utworzoną pryzmę przysypujemy świeżą ziemią i podlewamy obficie wodą. Co kilka miesięcy masę organiczną należy przerzucać i zwilżać wodą, aby nie dopuść do jej przesychania”.5
Są jednak liście, którym nie pozwalam wygodnie mościć się na rabatach i nigdy nie trafiają do kompostu. Staram się zawsze dokładnie je wyzbierać i usunąć z ogrodu. Są to liście roślin porażonych przez patogeny (bakterie i grzyby). Nawet jeśli jakimś uda się uniknąć porażenia, to profilaktycznie usuwam i je. Chore liście to na rabatach czy w kompostowniku to potencjalne źródło infekcji w kolejnym sezonie. Poniżej lista roślin i chorób atakujące ich liście, które w Zielonym Bloku nie trafiają nigdy na kompost:
1. Róże (czarna plamistość);
2. Floksy (mączniak);
3. Pysznogłówki (mączniak);
4. Malwy (rdza malwy);
5. Hosty (wirusy).

Jeśli nie macie możliwości kompostowania liści w Waszych miejskich ogrodach, albo macie ich tak dużo, że nie wiecie, co moglibyście jeszcze z nimi zrobić, sprawdźcie, czy w miejscu, gdzie mieszkacie, nie działa przypadkiem program odbioru odpadów zielonych (jak ja nie lubię tej nazwy!). Pod żadnym pozorem nie wyrzucajcie ich do kosza!

W Krakowie taki program jest realizowany przez MPO Kraków. Wystarczy, że włożycie do specjalnie oznaczonych, darmowych worków liście, rozdrobnione gałęzie, zielone części roślin i wystawicie je zgodnie z harmonogramem odbioru. Co się z nimi dalej dzieje? Nie, nie trafiają na wysypisko. Takie worki są następnie zabierane do Centrum Ekologicznego Barycz, gdzie zostają poddane procesowi kompostowania. Kompostownia odpadów Barycz powstała w 2005 roku i została rozbudowana w latach 2012-2015. Składa się z zespołu kontenerów kompostowych, w których dzięki specjalnemu systemowi rurociągów napowietrzających zachodzi intensywny proces kompostowania tlenowego.6
Zmiany w postrzeganiu liści na przykładzie Krakowa
Tak jak kropla drąży skałę, tak liść może zmienić człowieka, a zwłaszcza jego postrzeganie procesów przyrodniczych i znaczenia dzikiej przyrody w mieście. Jesienne liście leżące spokojnie na trawnikach, klombach czy rabatach zyskują co raz więcej sprzymierzeńców, zwłaszcza w dużych aglomeracjach. W Warszawie, Wrocławiu czy Krakowie powstają więc specjalne strefy, których nie grabi się aż do wiosny. W Krakowie w 2019 roku taką strefą objęto częściowo Planty – najbardziej znany i reprezentacyjny obszar zielony w mieście. Dzięki temu jeże zyskały bezpieczne miejsce do przezimowania. W pozostałych częściach miasta wprowadza się pilotażowy program „zwierzostref„. Wytypowanie miejsc, w których ograniczono zabiegi pielęgnacyjne, m.in. sprzątanie liści czy koszenie trawy, pozwoliło na stworzenie bezpiecznych schronień dla zwierząt. Takie działania mają jednak większe znaczenie. Nie tylko dają szansę dzikiej przyrodzie na rozwój, lecz także nam mieszkańcom na oswojenie się na nowo z jej obecnością wokół nas – ta obecność to niekoszone trawniki, jesienne liście, a także zrozumienie ich wagi dla różnych procesów przyrodniczych. Ograniczenia w zabiegach pielęgnacyjnych czy zwierzostrefa to część edukacji bezpośredniej, która, jak każda forma takiej edukacji, może przynieść w przyszłości najlepsze owoce. Jej elementem są też kompostowniki w Parku Jordana, do których trafiają bezpośrednio liście zbierane z tamtejszych alejek i trawników. Ale to nie koniec pozytywnych zmian. W Krakowie Zarząd Zieleni Miejskiej zrezygnował z dmuchaw – liście z trawników są grabione, a z alejek sprzątane przy użyciu myjek ciśnieniowych. Dmuchawy nie tylko powodują hałas, lecz także wzbijają w powietrze zanieczyszczenia, które niekorzystnie wpływają na jakość powietrza.7 Niemiecka Partia Zielonych zwraca także uwagę, że: „Należy również pamiętać, że w warstwie ściółki żyją liczne drobne zwierzęta, takie jak owady, pająki i małe ssaki, które po usunięciu liści mogą stracić habitat i źródło pokarmu. Użycie odkurzacza ogrodowego nie tylko uśmierca owady, ale i niekorzystnie wpływa na ptaki, które się nimi żywią. Zniszczeniu ulegają też nasiona”.8

Naturalny cykl życia
Jesienne liście wokół nas to doskonała lekcja życia i śmierci oraz naturalności wpisanej w cykl przemijania. Tekst ten pozwolę sobie zatem zakończyć wyjątkowo mądrym i poetyckim cytatem z książki Urszuli Zajączkowskiej Patyki i badyle:
„Wszystkie liście, które były tylko na chwilę, jak zielone latawce przechwytujące promienie słońca, wreszcie mogą się uwolnić z uścisku pędu. Można się zgubić w bezmiarze odcieni czerwieni i pomarańczy jaworów, wpaść tam, zakręcić się, zawirować, wpuszczając w źrenice barwy ich wnętrza. One odchodzą, obnażają się. W odrębności każdego liścia, jego niepowtarzalności wycieka kolor. Plamią je. Jesień wreszcie zwalnia drzewa z kieratu metabolizmu, zapowiada mrok i chłód. Dlatego liście muszą umrzeć, ale to drzewa decydują, kiedy to się stanie. Ostatecznie odlatują gdzieś, w ciepłe kraje rozkładu materii, by zaraz stać się żukiem albo piórem”.9

Przypisy:
- Hejnowicz Z., Anatomia i histogeneza roślin naczyniowych, Warszawa 1980, s. 262-263.
- Ibidem.
- Wohlleben P., Sekretne życie drzew, Kraków 2016, s. 143.
- Ibidem, s. 146-147.
- poradnikogrodniczy.pl/ziemia-lisciowa.php [data odczytu: 28.11.2019].
- www.mpo.krakow.pl/firma/instalacje-2 [data odczytu: 27.11.2019].
- gazetakrakowska.pl/ [data odczytu: 03.11.2019].
- kopalniawiedzy.pl [data odczytu: 15.11.2019]
- Zajączkowska U., Patyki, badyle, Warszawa 2019, s. 119.